"Czarne wdowy" w
gdańskim porcie, krokodyl wyłowiony z Odry? To nie fikcja! W naszym kraju coraz
częściej słyszy się o obecności tak egzotycznych zwierząt.
Trzy
żywe, jadowite pająki zostały odkryte podczas kontroli kontenera z samochodami,
który przypłynął z Kalifornii do Gdańska. Pasażerki na gapę? Niezostały mile
przywitane. Kontener płynący ze Stanów Zjednoczonych zawierał trzy samochody, w
tym dwa zabytkowe. W jednym z nich znajdowały się żwawo poruszające się, czarne
pająki. Po bliższych oględzinach i
konsultacjach z koordynatorem ds. CITES w IzbieCelnej w Gdyni okazało się,
że najpewniej należą one do gatunku "czarnych wdów". One są bardzo charakterystyczne,
mają odpowiednią wielkość i takie plamki czerwone na odwłoku. - mówi Marcin Daczko, rzecznik prasowy
Izby Celnej w Gdyni. Służba Celna
natychmiast poinformowała o tym SANEPID oraz Wojewódzką Inspekcję Ochrony Roślin
i Nasiennictwa w Gdańsku, któremu pająki zostały przekazane. Jad czarnej wdowy, neurotoksyna, jest 15 razy silniejszy
od jadu grzechotnika, jest zatem bardzo niebezpieczny dla ludzi. Dodatkowo pająki
te szybko zakładają gniazda, gdzie składają nawet do stu jajeczek. Są one bardzo
inwazyjne w zamkniętych pomieszczeniach, dlatego dwa pająki zabiły się wzajemnie.
Trzeci z nich zostałuśpiony za pomocą 70- procentowego alkoholu etylowego.
Niewykluczone, że pająków było więcej. Dla zachowania ostrożności kontener został
zdezynfekowany, a następnie zabezpieczony i dokładnie uszczelniony przez pracowników
Terminala Głębokowodnego w Gdańsku.
zdjęcie ze strony www.polskalokalna.pl
To nie koniec niespodzianek. Niespełna tydzień temu z Warty w okolicach Słupcy wyłowiono martwego krokodyla nilowego. Zwierzę znalezione przez miejscowego wędkarza miało 1,5 metra długości i 24 centymetryszerokości w najszerszym miejscu. – Gad dryfował z nurtem, był nieżywy – informuje Marlena Kukawka, rzecznikprasowy Komendy PowiatowejPolicji w Słupcy. – Mężczyzna wyłowił podbierakiem padłego zwierzaka i wezwa łpolicję. Występujący w dużej części Afryki i na Madagaskarze krokodyl nilowy osiąg adługość nawet do 7 merów i jest w stanie pożreć człowieka. Policjanci ustalają, jak krokodyl trafił do rzeki oraz co było przyczyną jego śmierci.
- Jeśli nie zdechł wcześniej, zabiła go temperatura wody w Warcie – podejrzewa dr Grażyna Pabijan, kierowniczka Starego Zoo w Poznaniu i specjalistka od gadów. I wyjaśnia: - Żeby miał szansę na przeżycie, woda powinna mieć co najmniej 20 stopni Celsjusza.
Pabijan uczestniczyła w sekcji krokodyla. - W żołądku znaleźliśmy kamienie, którymi wykłada się terraria, a także polskie monety. Stąd moje podejrzenie, że był wystawiany na pokaz, a oglądający go ludzie wrzucali do wody pieniądze – mówi Pabijan. Zwierzę było niedożywione, w rzece mogło przeżyć maksymalnie dwie doby.
Choć policja podała, że zwierzę miało cztery-pięć lat, Pabija nuważa, żetrudno to potwierdzić. I tłumaczy, że w zamknięciu krokodyl mógł po prostu nie urosnąć: - Nie wyglądał na dobrze odżywionego. W przeciwieństwie do krokodyli z zoo, które dużo jedzą, ale mają mało ruchu, ten miał niewielką warstwę tłuszczu.
Specjalistka od gadów podejrzewa, że martwy krokodyl mógł być atrakcją jednej z przydrożnych restauracji, a właściciel obawiający się konsekwencji mógł wypuścić zwierzę do rzeki. Wszystkie zwierzęta egzotyczne sprowadzane do Polski powinny mieć wszczepiony specjalny czip, po którym można ustalić właściciela. Na razie trwa sprawdzanie, czy wyłowiony krokodyl miał wszczepiony taki czip, jeśli nie, to znaczy, że zwierzę trafiło do Polski nielegalnie.
Przepisy dotyczące międzynarodowego handlu dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem reguluje Konwencja Waszyngtońska. Za naruszenie przepisów w zakresie ochrony międzynarodowej fauny i flory w drodze regulacji handlu nimi grozi do 5 lat więzienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz